Było kilka minut po trzynastej. Moja matka powinna być o tej godzinie w pracy. Przekręciłam klucz w zamku. Zaprosiłam Harrego do środka. Zamknęłam za sobą drzwi, zsunęłam ze stóp beżowe oksfordki.
Z przedsionka usłyszałam hałas dobiegający z kuchni. W pierwszej chwili pomyślałam o moim kocie, ale Shy zwykle nie grasowała w okolicach jadalni i aneksu kuchennego. Podeszłam bliżej. Moja mama paradowała ubrana jedynie w czerwony, jedwabny szlafrok.
- Cześć mamo - wymruczałam zawstydzona.
- Cześć skarbie - była zajęta otwieraniem butelki wina.
- Dzień dobry, proszę pani - odwróciła się dopiero na dźwięk ciepłego, męskiego głosu.
Pospiesznie odskoczyła od blatu.
- Dzień dobry, skarbie - pocałowała Harrego w policzki. - Nie mówiłaś, że będziemy mieli gości, Syd - trzymając go kurczowo za koszulkę, odwróciła się w moją stronę.
Odchrząknęłam. Chciałam tym jakoś pohamować moją mamę. Przekazać jej, że powinna się opamiętać.
- Nie powinnaś być w pracy?
- Widzisz, wczoraj spędziłam z kimś bardzo przyjemny wieczór - zachichotała. Tak niewyobrażalnie nienawidziłam kiedy to robiła.
- Z kim? - zadałam rutynowe pytanie.
- Powinnaś się z nim minąć, wyszedł niedawno.
- Henderson? Nie mamo, proszę, nie on - wyjęczałam.
- Słodki, prawda?
- On ma z tysiąc tatuaży...- miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jak jeszcze nigdy.
- Nawet nie wyobrażasz sobie w jakich miejscach... - oblizała łyżeczkę od jogurtu. - Chcesz trochę? - przejechała opuszkami palców po klatce Harrego. Drgnął. Nieźle się jej przestraszył.
- Łaskotliwy - zaśmiała się. - Łaskotliwi są najlepsi w łóżku - puściła do mnie oczko.
- My już lepiej pójdziemy na górę... Chodź - pociągnęłam chłopaka za rękę.
Moja matka coś jeszcze do nas krzyknęła. Jakieś bzdury, nie zrozumiałam do końca o co jej chodziło.
Trzasnęłam drzwiami mojego pokoju.
- Przepraszam cię za nią - wbiłam palce w ramię. Było mi tak głupio, że miałam szczerą ochotę się popłakać.
- Nic się nie stało. Ona jest całkiem zabawna.
- Matka powinna być matką. Nie koleżanką - otworzyłam okna w pokoju.
Już trochę ochłonęłam. Publiczne upokorzenie jest jeszcze gorsze.
Harry usiadł na skórzanej kanapie. Oparłam się o ramę łóżka. Siedziałam idealnie na przeciwko niego.
- A co z twoim ojcem?
- Zostawił mnie i mamę kiedy miałam siedem lat.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie - odparłam. - Chcesz coś zjeść?
- Chyba nie lubisz o sobie rozmawiać.
- Ponieważ?
- Masz nieźle opanowaną sztukę szybkiego zmieniania tematu - uśmiechnął się.
Drzwi od mojej sypialni się uchyliły. Mój kot wszedł ospałym krokiem do pokoju i zaczął łasić się do chłopaka.
- A to spryciula, sama otwiera drzwi? - wziął go na ręce. - Za schroniska?
- Dostałam go od ojca - usiadłam obok bruneta.
- Możesz mi go oddać - zaśmiał się.
- Urodziłam się w Anglii. Ojciec cały czas pracował, a kiedy wracał, kłócił się z matką. Kiedy była pijana, powiedziała mi, że podejrzewa go o zdradę. Później tak nagle przeprowadziłyśmy się tutaj. Pamiętam, że dużo płakałam. Bardzo dużo.
Miałam dziewięć lat, kiedy widziałam tatę ostatni raz. Przyszedł dosłownie na chwilkę. Nie widziałam go od dwóch lat, a on tak po prostu podszedł i mnie uściskał. Wyjął z kieszeni małego kotka. Powiedział kilka słów. Że musi wracać do Londynu, że zobaczymy się jeszcze i że będzie tęsknił. Później zwyczajnie odszedł. Powinnam być na niego zła, a ja się tak bardzo cieszyłam. Jak głupia. Codziennie wieczorem wychodziłam na werandę i sprawdzałam czy może nie wrócił. I wiesz co? - spojrzał się na mnie. Posmutniałam. - Nie wrócił... Ot, cała historia.
- A twoja mama od zawsze taka była?
- Taka? - zaśmiałam się. Chyba było mu głupio przyznać, że moja matka zachowuje się jak zwyczajna dziwka. - Tak, od zawsze. Nie byłam planowana. Jestem przypadkiem - powiedziałam bez cienia żalu w głosie. Opanowałam to do perfekcji.
- Nie ma czegoś takiego jak przypadek. Kieruje nami przeznaczenie. Nie spotkałem cię przypadkiem, tak miało być.
Zrezygnowana oparłam głowę o ścianę.
- Marne pocieszenie, wiesz?
- Ja nie pocieszam, ja mówię prawdę - złapał mój nadgarstek. Spojrzałam się w jego oczy. Były tak zaskakująco prawdziwe, tak szczere. Spuściłam wzrok na jego usta.
- Chyba wolałam jak mi działałeś na nerwy - przygryzłam wargę
Shy się nagle poruszyła i zeskoczyła z kolan chłopaka.
- Shy, wracaj! - krzyknął za nią.
- Chwila, skąd ty wiesz jak ona się wabi?
- Słucham?
- Przecież nie mówiłam ci jak wabi się mój kot, więc skąd wiedziałeś, że to Shy?
- Wspominałaś o tym. Chyba nie będziesz teraz rozwlekać? - rzucił ten swój hipnotyzujący uśmiech. Cholera.
- Chyba masz rację. Nieważne.
Przytaknął.
- To jak? Na co masz ochotę? - podniosłam się. Zdjęłam z wiklinowego krzesła malinowy sweter i zarzuciłam go na bluzkę.
- A co mam do wyboru?
- Myślę, że naleśniki albo naleśniki no i w ostateczności mogę zrobić naleśniki...
- W takim razie, chyba wybiorę naleśniki - zaśmiał się.
I myślisz, że zrobię je sama? Chodź. Pociągnęłam go za rękę.
Moja mama wyszła na miasto. Nie spędzałyśmy ze sobą czasu, ale jej grafik znałam na pamięć. Nie lubiłam być w domu w tym samym czasie co ona. Rzadko rozmawiałyśmy. Częściej mijałam się z jej partnerami niż z nią. Zwykle byli od niej młodsi, czasem nawet niewiele starsi ode mnie.
Zajrzałam do lodówki. Pustka. Kilka podstawowych produktów, ale na naleśniki coś się znalazło.
- A fartuch? - zapytał.
- Tam wisi - wskazałam na haczyk nad zmywarką.
Zabrałam się za szukanie miski w górnych szafkach. Chłopak złapał mnie od tyłu. Przeprowadził bordowy fartuch wokół talii. Delikatnie przesunął opuszkami palców po moich biodrach.
To było tak przyjemne, a za razem tak niezręczne.
- To od czego zaczynamy? - zapytał szeptem.
- No nie wiem. Może ty usmaż naleśniki, a ja popatrzę? - odsunęłam się od niego. Podskoczyłam do góry siadając jednocześnie na blat. Machałam swobodnie nogami.
- Mam lepszy pomysł - chłopak otworzył opakowanie mąki, które przed momentem wyjęłam. Nabrał ją w palce i rzucił mi prosto w twarz.
- Osz ty! - zabrałam ścierkę i zaczęłam tłuc go nią po nogach.
W końcu mnie złapał i przyparł do stołu w jadalni. Otarł resztki mąki z twarzy.
Mój wzrok zszedł wzdłuż jego nosa by zatrzymać się na pełnych ustach.
- To czym się teraz zajmiemy? - przygryzł wargę.
- Podobno mieliśmy robić naleśniki...
- Podobno - przysunął się bliżej mnie. Uśmiechnął się tak jak wtedy, na dachu. Był taki pewny siebie...
Odsunęłam się od niego starając się zachować dystans i opornie udało nam się zrobić naleśniki, które posmarowałam czekoladą.
- Nie tęsknisz za tatą? - zapytał ni stąd ni zowąd kiedy zajadając się posiłkiem siedzieliśmy przy stole.
- Może - wzruszyłam ramionami.
- Może?
- Tak, może.
- Myślałaś kiedyś o tym, jak byłoby gdyby przyszedł. Gdyby wrócił, jak obiecał?
- Nie. Staram się nie myśleć o niczym, co daje mi nadzieję. Nie chcę się rozczarować.
- Chciałabyś się z nim zobaczyć?
- Nie rozumiem, po co o to pytasz. Książkę piszesz?- warknęłam.
Zdenerwował mnie.
- Chcę cię lepiej poznać.
- Wiesz już wystarczająco dużo. Nie musisz mnie lepiej poznawać - odparłam półgębkiem.
Resztę zjedliśmy w ciszy. Trapiąca, chora cisza, której wprost nienawidziłam. Zawsze budziła we mnie wstręt i obrzydzenie.
Pytania jednak były bardziej dręczące od milczenia. O wiele bardziej...
***
Casper szedł w moją stronę. Ręce miał schowane w kieszeniach swojej czarnej skóry. Stąpał arogancko, twardo.
- Masz moje pieniądze? - zapytałem wprost kiedy podszedł.
- Chyba najpierw należą mi się informacje - powiedział obojętnie. Swoim flegmatycznym, spokojnym głosem.
- Daj jej spokój, to dobra dziewczyna - odparłem.
- Chcesz te pieniądze?
Westchnąłem ciężko. Musiałem trzymać się planu. Umowa to umowa. Kasa za informacje.
- Zrobiłem wszystko tak, jak chciałeś - założyłem rękę na rękę.
- Ładnie. Teraz powiedz mi wszystko co wiesz, a dostaniesz gotówkę - oparł się o korę drzewa.
Przeszkadzał mi jego każdy centymetr ciała. Jego mowa, nos a nawet sposób w jaki oddychał.
Potrzebowałem tych pieniędzy.
Jestem skończonym dupkiem.
______________________________________________
Intryga? Ojejku, kochane Wy moje! Nawet nie wiecie, jak bardzo lubię Wam mącić w głowach :*
Proszę tylko o jedno, o polecanie i komentowanie... To bardzo ważne dla mnie jak i dla rozwoju całego bloga. Kocham pisanie a tylko czytelniczki umacniają mnie w przekonaniu, że to wszystko ma sens. Także do dzieła siostry! Palce na klawiaturę i skrobiemy kilka słów dla Amelii <mina szczeniaczka> ;p
Na prawdę, dla Was to chwilka a dla mnie ma to ogromne znaczenie. Podesłanie linka znajomemu czy krótki komentarz (niekoniecznie pozytywny)
Trzymajcie za mnie kciuki, bo jest coraz bardziej pod górkę i coraz więcej nauki, Ameliaxoxo
Kocham Was!!! :)
Nie wiem czy pierwsza, czy druga itd. Ale u mnie się na razie żaden komentarz nie wyświetla. Ciekawe, co do losów Sydney.. A ona będzie ze Stylesem? XD
OdpowiedzUsuńNo w każdym razie, jak ci to już mówiłam, cokolwiek napiszesz, będzie genialne. Tak samo, jak ten i poprzedni rozdział :)
Daiannah (Ilirea, Loren, Eleanor) :D
jest naprawdę świetny, ..hmm.. zaskakujący :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie , jeśli interesuje Cię Harry Potter :)
o jeja ojeja Ed Sheeran cudowny wybor *.*
OdpowiedzUsuńa co do rozdzialu ? jezu ! ta scene w kuchni z maka a potem na blacie to bylo takie slodkie, wyobrazilam sobie siebie wtedy z Niallem ;3 jej a juz myslalam ze bede sie calowac gdy sie do niej przysunal. ah moglobyc tak slodko, ale jeszcze pewnie dlugo poczekamy az moze cos sie miedzy nimi wydarzy. tym czasem jej co on wyprawiac chce ?! musisz jak najszybciej dodac kolejny rozdzial bo zwariuje myslac co on nawyprawial. kocham te opowiadanie, kocham ciebie. bede to powtarzac. polecic ? pewnie juz moja przyjaciolka jej zafascynowana opowiadaniem
wierna @LoveIrishNiallx - Monika. odpisz Amelio jak mozesz interesuja mnie twoje opinie na temat moich komentarzy tak ja ciebie moje komentarze.
pieknie, pieknie,dawac nastepne ♥♥♥♥♥♥♥
To chyba zadziałała na mnie ta mina szczeniaczka, więc postanowiłam coś napisać...
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się twoje opowiadanie - lekki sposób pisania i oryginalne pomysły. Wspaniale się czyta, a to dla mnie najważniejsze. No i nawet jak są jakieś błędy (których swoją drogą nie zauważyłam, bo tak się wczytałam), to nie przeszkodziły mi w lekturze.
Intryga... Coś co lubię najbardziej. No może zaraz za szczęśliwymi zakończeniami. Już nie mogę się doczekać po co Harry'emu potrzebne pieniądze. Co on znowu nawyprawia? Scena z matką dziewczyny - cudo. Brakowało tylko żeby się na niego rzuciła, ale może wszystko jeszcze przed nami ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a póki co pozdrawiam i życzę dużo weny
@KateStylees
PS A w wolnej chwili zapraszam do mnie, bo jestem bardzo ciekawa twojego zdania na temat moich wypocin.
fajny rozdział<3 Od dzisiaj kocham jej mamę:D
OdpowiedzUsuńO jejku ! Cudowny :D a ta końcówka tak... no tajemnicza XD
OdpowiedzUsuńCZekam na kolejny, który pojawi się .. ? :P
Pozdrawiam, Heaven.
Wooow ;* Super :D
OdpowiedzUsuńMisia :)
łał , jak fajnie . coraz bardziej mnie to opowiadanie wciąga. oby tak dalej. ; DD
OdpowiedzUsuńsuper ;* Kiedy następny bo niemogę się już doczekać ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
www.sadstoryabout1d.blogspot.com
Napisz dla mnie kochanie książkę <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ AMELIOOOO <3 moja najdroższa przyjaciółko, tak zebrało mi się na wyznawanie miłosci ;*
całuję pozdrawiając
Mała Mi
Kocham, kocham , kocham i wielbię .
OdpowiedzUsuńZarówno blog, jak i Ciebie ;3
<3333
Kocham, kocham , kocham i wielbię .
OdpowiedzUsuńZarówno blog, jak i Ciebie ;3
<3333
ciekawa jestem co to za ten jeden Casper :D
OdpowiedzUsuń