Maszerowałem pewnym krokiem do Grate. Zbliżała się godzina dwudziesta. Ludzie jak co dzień, pospiesznie wracali do domu, zadzierając wysoko zaczerwienione od zimna czubki nosów.
Nawet niebo zachmurzyło się groźnie grzmiąc co jakiś czas nienawistnie. Przedzierałem się przez pełne krzyku, gwarne ulice, starając utwierdzić się w przekonaniu, że spotkanie z Casprem było jednak dobrym pomysłem.
Przestąpiłem przez próg lokalu. Zająłem miejsce przy barze, zamówiłem whisky. Barmanka, która jednocześnie była moją sąsiadką, uśmiechnęła się dociekliwie, ale nie poprosiła o dowód.
- Mam nadzieję, że chodzi o coś ważnego - usłyszałem przy uchu głos przepełniony jadem.
Casper przysiadł się, po czym zamówił ten sam trunek.
- Chodzi o Sydney. Z tego co wiem, tobie również nie jest obojętna - zacząłem.
Zmarszczył gęste brwi.
- Słucham...
- Spotykam się z Peterem. Jutro jadę do Filadelfii na kilka dni.
Na sam dźwięk jego imienia, Casper drgnął niemal niezauważalnie.
- Zwariowałeś? Przecież on cię zabije - bąknął bez cienia wzruszenia w głosie. Jego oczy były tak obojętne.
- Nie zna mnie.
Zaśmiał się cicho. Na jego twarzy pojawił się typowy dla niego, uśmiech pełen kpiny.
- Zrobi wszystko, żeby dotrzeć do Sydney i wykorzysta cię do tego. Miałeś się nią opiekować, a nie narażać na niebezpieczeństwo. Nie pozwolę ci na to.
- Chyba nie powinno cię to obchodzić. Kiedy coś mi się stanie, będziesz miał Sydney całą dla siebie - rozpostarłem ramiona.
- Wolę patrzeć, jak jesteście razem i mieć świadomość, że jest bezpieczna - jego głos zadrżał nieznacznie. - Po co chcesz tam jechać?
- Chcę mu powiedzieć, żeby nie próbował jej odwiedzać.
Zaśmiał się tak głośno, że dźwięk jego śmiechu odbił się od oklejonych czerwoną tapetą ścian, a spojrzenia klientów skupiły się na naszej dwójce.
- Chcesz jechać do niego i powiedzieć, żeby tutaj nie przyjeżdżał? Ha! Uważaj, bo na pewno cię posłucha. Dasz mu jeszcze więcej powodów do odwiedzenia córeczki. Swoją drogą, gdyby nie ty, ta rozmowa nie miałaby miejsca.
- Co masz na myśli?
- Ty zadzwoniłeś do mojej matki, a ona wszystko ci powiedziała. Później okłamałeś Sydney, bo bałeś się, że będzie chciała się z nim zobaczyć i ją stracisz. Widzisz, teraz ryzyko jest jeszcze większe. Jeżeli straci do ciebie zaufanie, to już nigdy go nie odzyskasz. Nie wybaczy ci.
Podniosłem hardo wzrok.
- Nie wtrącaj się. Wiem co robię - warknąłem.
- No więc, dlaczego mi to mówisz? Jaki masz w tym interes? - wziął duży łyk alkoholu.
- Chcę, żebyś się nią zaopiekował, kiedy mnie nie będzie. Wkrótce jest bal. Zabierz ją na niego. Jako przyjaciel. TYLKO I WYŁĄCZNIE - zaakcentowałem groźnie.
- Nie pójdzie tam ze mną. Nienawidzi mnie. Z resztą, nie kapuję... To twoja dziewczyna i chcesz, żeby poszła na radę z innym? Stary, jesteś beznadziejny...
- Jestem w niej zakochany. Miłość opiera się na zaufaniu - odparł. - W okolicach Filadelfii mieszka mój kumpel, zatrzymam się u niego.
- Powiesz jej coś?
- Tak, zadzwonię do niej.
Casper zaczerpnął głośno powietrza. Zawahał się na chwilę.
- Uważaj na słowa. Nie wiem po co tam jedziesz i nie obchodzi mnie co z tobą zrobi, ale jeżeli powiesz zbyt wiele, wróci tutaj. Może zranić Sydney i jej matkę, a one niczym sobie na to nie zasłużyły.
- Wiem co robię, jasne? - I nie wchodź mi w drogę, poradzę sobie, ale tylko wtedy, kiedy będziesz trzymał się z daleka.
- Potrafisz kłamać bez mrugnięcia okiem - prychnął cicho zatapiając wargi w szklance. - Z pewnością dasz sobie radę.
Rzuciłem w jego stronę przelotne spojrzenie, wcisnąłem ręce do kieszeni płaszcza i wyszedłem z Grate.
***
Zastukałam kołatką w drzwi Courtney. Mieszkała w jednym z najładniejszych domów w okolicy. Posiadłość była położona kilkanaście kilometrów od zgiełku miasta. Zawsze zazdrościłam jej miejsca, gdzie może się zaszyć i zapomnieć o całym świecie.
Dla Courtney spędzanie czasu w idealnym domu z idealnymi rodzicami było wyraźnie nużące. Kiedy tylko mogła, jeździła do miasteczka - chociaż jej zdaniem, ono również było stanowczo za małe.
Dom był bardzo duży i zadbany. Dopieszczony w każdym detalu. Zdjęcia na kominku, ułożone kolorystycznie oraz ręczniki w łazience, pasujące do aktualnej glazury.
Rodzice dziewczyny, traktowali ją bardzo surowo, co jedynie uwydatniało jej buntowniczą naturę.
Krople zimnego deszczu muskały mój zaczerwieniony nos. Zapełniałam swoje płuca rześkim, porannym powietrzem.
Courtney otworzyła drzwi.
Raptownie chwyciła moją dłoń i wciągnęła mnie do środka. Zaprowadziła mnie do łazienki na parterze.
Nerwowo ściągnęła z półki pod lustrem coś plastikowego, podłużnego, przypominającego wyglądem termometr elektroniczny.
Wcisnęła mi to w ręce.
- Co do chole...?
- Spójrz, Sydney... Dwie kreski - szepnęła drżącym głosem.
Podniosłam wzrok, unosząc brwi. Nie kryłam zdziwienia.
- Powtarzałaś test? Jesteś pewna?
Pokiwała niepewnie głową.
- Courtney, wiesz kto jest ojcem? - wyszeptałam widząc, jak dławi się własnym lękiem.
- Chyba Caleb - wzruszyła niedbale ramionami miękko wypowiadając jego imię. - Jestem pewna. Miesiączka mi się spóźnia. Sydney, to koniec - wyszeptała patrząc nieobecnym wzrokiem na moją bladą twarz.
Przycisnęłam ją mocno do siebie i dopiero po tym, wybuchła spazmatycznym płaczem. Cały jej nałożony z precyzją makijaż rozpływał się w kroplach łez.
Cała sytuacja sprawiała, że dziewczyna gubiła się we własnym strachu.
Starałam się uspokoić jej astmatyczny oddech. Głaskałam ją po plecach wyraźnie czując kręgi jej kręgosłupa wystające przez cienką skórę.
- Rodzice wyrzucą mnie z domu. Nie mogą się dowiedzieć. Muszę usunąć dziecko... - mówiła przez zaciśnięte gardło.
Przytulałam ją czując swoją narastającą z każdym jej słowem bezsilność.
- Cii, cicho - schowałam twarz w jej gęstych, puszystych włosach. Szlochając, usiadła na brzegu wanny. Podałam jej papier toaletowy. Wydmuchała nos i wytarła mokrą od słonej wody twarz.
- Nienawidzę płakać. Kiedy moja twarz spuchnie, wyglądam jak jagoda - zażartowała zaciskając długie, zadbane paznokcie na rolce papieru. - Sydney, co ja teraz zrobię? - dodała poważnym głosem wlepiając we mnie swoje przekrwione, zaczerwienione ślipia.
Spuściła wzrok.
Usiadłam obok niej, objęłam ją ramieniem.
- Damy sobie radę. Nie zostawię cię... - wyszeptałam żarliwie tłumiąc w sobie łzy. Nie chciałam, żeby zobaczyła, że płaczę.
Musiałam być silna. Musiałam być przy Courtney mimo, że kompletnie nie wiedziałam co robić...
Wysuszyłam włosy. Zeszłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbaty malinowej. Miałam na sobie białą bluzkę na cienkich ramiączkach, grubą bluzę i spodnie do kolan od pidżamy w kolorowe paski.
Związałam włosy w kitka.
Usiadłam przy barku kuchennym.
Było po godzinie dwudziestej drugiej. Spędziłam z Courtney cały dzień. Przeglądałyśmy jej albumy, pamiątki, żeby chociaż na chwilę mogła zapomnieć. Była wyczerpana. Kiedy tylko zasnęła, wróciłam do domu.
Wszystko ostatnio wydawało się takie dziwne... Chociaż, może to tylko ja się zmieniłam?
Nawet w domu czułam się obco. Każdy wieczór był podobny do poprzedniego.
Pukanie do drzwi, wyrwało mnie z przemyśleń.
Otworzyłam.
- Co tutaj robisz? - warknęłam widząc stojącego na wycieraczce Caspra.
- Chciałem pogadać - uniósł delikatnie jeden kącik ust, jakby ze współczuciem.
Zaprosiłam go do środka. Wolno, demonstracyjnie przerzuciłam kilka kartek katalogu z ubraniami chcąc pokazać, że byłam zajęta - co w gruncie rzeczy, mijało się z prawdą.
- A więc, o czym chciałeś pogadać? - wzięłam łyk gorącej herbaty.
- Harry do ciebie dzwonił?
- Tak. Nie miałam czasu, żeby odebrać.
- Wyjechał. Zrobił sobie małą wycieczkę do Filadelfii na kilka dni.
- Słucham? - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Możesz do niego zadzwonić, potwierdzi to. Ale nie dzisiaj, zadzwoń jutro rano.
- Dlaczego?
- Bo teraz musimy porozmawiać - stanął tuż przede mną. Spojrzał w moje zmęczone oczy - Mam się tobą zaopiekować podczas jego nieobecności.
- Sama dam sobie radę. Z resztą, dlaczego miałabym tobie uwierzyć?
- Masz rację, nie dałem ci do tego powodów - westchnął cicho. Opuszki jego palców dotknęły moich zarumienionych policzków. - Wiesz, Sydney... Tak naprawdę, nie ma rzeczy w której byłbym wyjątkowo dobry. No, chyba, że w ranieniu ludzi i seksie. Tak, to też idzie mi całkiem nieźle... - uśmiechnął się. Poruszył znacząco brwiami, po czym spoważniał - Nie mam daru współczucia, nie zawsze umiem wybaczać. Nigdy nie będę dobrym gościem, ale dla ciebie jestem w stanie stać się lepszą wersją samego siebie. Jesteś zbyt idealna, żeby mnie kochać. Ba! Jesteś zbyt idealna, żeby mnie znać. Przepraszam, Sydney...
- Co przedwczoraj robiłeś z tą kobietą, Biancą? - zmieniłam temat starając się nie zatracić w jego spojrzeniu.
- Nie rozumiesz, Sydney? Musisz mnie znienawidzić, bo inaczej nie będę w stanie się powstrzymać i ten wieczór nie będzie ostatnim wieczorem spędzonym w twoim mieszkaniu.
- To co się wtedy stało, to była jednorazowa sprawa - powiedziałam stanowczo przypominając sobie wieczór spędzony w jego mieszkaniu.
- Muszę tłumić wszystkie moje pragnienia. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię teraz pocałować - założył mokry kosmyk moich włosów za ucho.
Spojrzałam na jego malinowe, pełne wargi. Oblizałam swoje spragnione bliskości usta, po czym szybko przeniosłam wzrok na ziemię.
- Może moja miłość nie jest tak krystaliczna jak Harrego. Bo prawdziwa miłość boli, jest skłonna do poświęceń, wyrzeczeń - wyszeptał. Objął mnie. Pocałował delikatnie moje rozpalone czoło.
Moje ciało obeszły przyjemne ciarki.
Odchrząknęłam cicho.
- Chyba powinnam zadzwonić do Harrego...
- Powinnaś - odsunął się ode mnie. Podszedł do drzwi. - Do zobaczenia na balu - uśmiechnął się delikatnie.
- Będziesz tam?
- Wstęp jest wolny, więc kto wie... Może przyjdę. Chciałbym cię zobaczyć.
- Dobranoc, Casper - powiedziałam.
Chłopak odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Jednym oddechem potrafił, od tak, zburzyć kruchy most moich wszystkich przekonań i zatopić wszelkie nadzieje.
Nadzieje na to, że może jutro coś się zmieni, że będzie lepiej.
Patrząc na niego przypominałam sobie, że nie będzie. Że będę musiała znowu wstać rano i na nowo toczyć walkę z pożądaniem. I już nie wiedziałam, czy kierować się rozsądkiem, czy pragnieniem.
Nie wiedziałam nic.
Potrzebowałam jedynie odpoczynku.
Od świata.
Od rzeczywistości.
Żeby móc naprawić swój most i jakoś iść dalej...
____________________________
Obiecanki cacanki i rozdział jest kilka dni później niż miał być, także przepraszam. Mam nadzieję, że 16 jakoś Wam zrekompensuje czekanie.
Nie będę już obiecywała ;p
Co sądzicie? Liczę na komentarze! Pllooosię :))
gg: 33348455 + gg ostatnio coś mi nawala, ale postaram się zainstalować od nowa i odpisać na wszystkie wiadomości
Pozdrawiam i wstawiam rozdział z mnóstwem pozytywnej, świątecznej energii, Ameliaxoxo
ps. Polecamy! Komentujemy! Dodajemy do obserwowanych! Jak już się produkuję, to chcę żeby te moje wypociny chociaż ktoś czytał. :P
niech ona kieruje się pragnieniem!
OdpowiedzUsuńniech ona będzie z Casper'em!
ubóstwiam tego chłopaka :) x
kocham tą historię!
pisz szybko kolejny rozdział <3
Cudne , super , jesteś wielka ! *.*
OdpowiedzUsuńzachwyciłaś mnie :) Świetny rozdział, a ja ci powiem, że też już nie wiem, kogo bym wolała, żeby Sydney wybrała. Niezła rozkmina, ale hm.. mam nadzieję, że Harry będzie żył hahaha :) byłby niezły szok i ah, już sobie wyobrażam jak Syd pięknie będzie wyglądać na balu :) A Casper świetnie się sprawdza w roli przyjaciela xDD nie no, naprawde, warto było czekać :) Pozdrawiam i żądam więcej :D
OdpowiedzUsuńPiękne *-*
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział ! Jak zwykle wszystko idealnie ze sobą współgra muzyka i tekst ! Gratuluję !
OdpowiedzUsuńŚwietnie, ale ja nadal nie za bardzo kumam o co w tym wszystkim chodzi :*
OdpowiedzUsuńSzczerze to ja tez. Ale nie moge sie doczekac nowych rozdzialow wiec PISZ PISZ!!!
UsuńAh! To ja już naprawdę nie mam pojęcia gdzie popełniam błąd. Myślałam, że wszystko jest dość jasne :) Postaram wyjaśnić to i owo w następnych rozdziałach. Jeżeli wciąż nie wiecie o co chodzi, przeczytajcie opowiadanie ponownie. Ja również popełniam błędy, a opowiadanie jest pisane całkowicie spontanicznie. Przepraszam za niejasności.
UsuńPozdrawiam Was serdecznie, Amelia :)
nareszcie!*.*
OdpowiedzUsuńIDELANY, cudwony piękny!
czekam na wiecej:3 ♥
http://life-forever-one-direction.blogspot.com
o moj boze ;o
OdpowiedzUsuńpiekny to za malo powiedziane, poprostu nie mam slow.
Harold pojechal do ojca Shelley ; o
moj boze, o co chodzi z jej ojcem, to jakis mafiozo ze moze zabic Harrego. oby sie jemu nic nie stalo ;o
zadziwil mnie okropnie ten rozdzial a piosenka do niego byla wprost cudowna. swietne zakonczenie mojego dobrego wieczoru to przeczytanie rozdzialu wlasnie.
ale sie dzieje. coraz bardziej mysle ze Harry i Sydney sie rozstana ; (( nie chce tego, ale boje sie ze ona pojdzie za pragnieniem jakim jest Casper ehh.
oby z ojcem do konca sie wyjasnilo. oby nie skrzywdzil Harrego, Syd i jej matki.
Kim jest Bianca bo jakos nie moge skojarzyc tej postaci, a moze jej nie bylo wczesniej poza rozdzialami ostatnimi ?
dodawaj szybko nowy Amelio. przeciez dobrze wiesz ze twoje wypociny sa czytane i nawet okropnie przez niektorych doceniane ej ! <3
Ja chce juz bal ;3 pewnie bd ciekawie wygladac. Casper, jak on mowil do Sydney ta czulam takie goraco w srodku.
jego postac ma w sobie wiele magii..
Amelio mam nadzieje ze kiedys odpiszesz mi na 3 komentarze na ktore jeszcze odpowiedzi nie dostalam..czekam z niecierpliwoscia .. moze sie doczekam na ciebie kochana x
@LoveIrishNiallx
Idealne *-* Nie moge sie doczekać nexta :) Sydney musi być z Zaynem xd On się dla niej zmieni i bedą szczęśliwi :D
OdpowiedzUsuńpopieram:)) rozdział cudowny. Sydney powinna byc z Zaynem, tak jak powiedziała ta wyżej:D jednak byłoby fajnie jakby z Harrym nadal utrzymywała kontakty :d
UsuńGENIALNE*__*
Matko, cudowne *_*
OdpowiedzUsuńKocham cię <3
Boże, genialny! Naprawdę kocham to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Genialny rozdział. Błagam dodawaj częściej!! POZDROWIONKA :D
OdpowiedzUsuńco ja sądzę? dziewczyno Ty jak zawsze jesteś genialna ! xxX
OdpowiedzUsuńCo będę dużo pisała ;)
OdpowiedzUsuńKOCHAM!
pozdrawiam xx
Olaaa
Świety blog i rozdział cudowny zapraszam do mnie www.1d-source.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCudowny blog *.* Rozdział jest mega <3 Co tu więcej mówić ? To jest Cudowne :D
OdpowiedzUsuńhttp://not-everything-is-so-beautiful.blogspot.com/
Zapraszam :D
To było ashjwidjdkwkzbh!!!! I zmieniłam zdanie: Sydney ma być z Zaynem i koniec. Kocham twoje opowiadanie!!!
OdpowiedzUsuńBoze jaki ty masz talent ! Piszesz w taki sposob...serio jestem pełna podziwu! Pisz dalej i nigdy nie przestawaj <3333
OdpowiedzUsuńJeszcze raz pisze xd kocham to ! serio najlepszy blog jaki czytam!<3 zapraszam na moj http://onesing-onelove-onedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńChcesz mieć więcej czytelników, to odwiedzaj i komentuj blogi innych, a na pewno odwdzięczą się tym samym ;)
OdpowiedzUsuńhm... ciekawi mnie czemu jej ojciec jest taki zły, w sumei chyba nie powinien nic zrobić własnej córce. Myślę, że Harry jest głupi tam jadąc. Poza tym kojarzy mi się ten trójkącik z Pamiętnikami Wampirów, gdzie Elena kocha obojga chłopaków, przy czym ten drugi "zły" jest dla niej chodzącym seksem, jak w pewnym sensie Casper. No nie wiem, ciekawa jestem, jak to się dalej potoczy i z kim w końcu będzie.
Pozdrawiam Adine.
CUDNE *.*
OdpowiedzUsuńnominacja:*
http://not-everything-is-so-beautiful.blogspot.com/
jakiś taki krótki mi się wydawał jak czytałam, ale jak zawsze genialny! :D no i mam w sumie dylemat: Harry czy Casper? dobrze, że to nie ja będę wybierać tylko Sydney :D świetniee!!!
OdpowiedzUsuńA xx
Hej, jestem kompletnie nowa tutaj, wiec może wpadniesz?- zapraszam na moje bloga : http://nobody-compares-to-you.blog.pl/
OdpowiedzUsuńsorry za spam ;*
uwielbiam Twoje opowiadanie! *.*
OdpowiedzUsuńtylko szkoda æe tak rzadko dodajesz posty, nastepny mial byc 16,a jest juz 22 i nadal nie ma :/
"Mam nadzieję, że 16 jakoś Wam zrekompensuje czekanie." - chodziło o szesnasty rozdział, nie o datę :) Wybacz, wyraziłam się niejasno.
Usuń