http://www.youtube.com/watch?v=rtOvBOTyX00
- Wyglądasz naprawdę niesamowicie - powiedziała z uśmiechem Courtney. Jej uśmiech był inny niż zwykle. Bardziej nieśmiały, delikatny, pokorny, ale nadal tak samo promienny i przyjazny.
Odwzajemniłam go.
Suknia idealnie przylegała do mojego ciała. Podkreślała wszystkie atuty mojej sylwetki maskując jednocześnie niedoskonałości. Piękny gorset w kremowym kolorze, wysadzany kryształkami uwydatniał mój niewielki biust. Dół sukni był skromny. Kilka warstw tiulu, w tym samym kolorze, łagodnie łaskotało podłogę. Zakręciłam włosy lokówką tak, by kasztanowe loki delikatnie opadały na plecy. Na powieki nałożyłam trochę złotego cienia do powiek. Podkręciłam spojrzenie zalotką i pomalowałam rzęsy maskarą. Makijaż dopełniłam różową pomadką.
- Cieszę się, że dałaś namówić się na ten bal.
- Tak długo się do niego przygotowywałam - prowadziła opuszki palców po gorsecie wpatrując się w swoje odbicie w ogromnym, podłużnym lustrze stojącym przy ścianie. - A teraz chciałabym od tego wszystkiego uciec. Tak nagle przestało mieć to znaczenie - wyszeptała.
- Courtney, nie znam nikogo silniejszego od ciebie.
Z małego, szkarłatnego, matowego pudełeczka w kształcie serduszka wyjęłam złoty wisiorek z szafirem, który idealnie podkreślał czerwień jej jedwabnej sukni.
Dziewczyna uniosła swoje długie, proste włosy. Założyłam na jej szyję łańcuszek z kamieniem. - Damy jakoś radę.
- To wszystko chyba nadal nie może do mnie do końca dotrzeć - jej głos zadrżał nieznacznie. - Będę matką. Osiemnastoletnią matką, rozumiesz? - w jej oczach pojawiły się niechciane łzy, które oszkliły jej przerażone spojrzenie.
- Wiele kobiet zrobiłoby wszystko, żeby być na twoim miejscu.
Wzięła głęboki oddech.
Zimne powietrze zza okna, otulało jej gołe plecy. Miała na sobie krwistoczerwoną suknię sięgającą do ziemi. Dekolt na plecach był bardzo głęboki. Sięgał do dołeczków u dołu kręgosłupa.
- To jak, chyba idziemy, co? - zapytała.
Podałam jej futrzaną kurtkę. Westchnęła cicho.
- Chyba tak - pogłaskałam jej ramię, by okazać jej swoje wsparcie.
Jak co roku, bal odbywał się w rezydencji burmistrza miasta. Święto patrona jedynego liceum znajdującego się w miasteczku odbywało się niedługo przed nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia oraz przed wyborami burmistrza. Tą imprezą obecny burmistrz zwykle gwarantował sobie poparcie mieszkańców Harlow.
Weszłyśmy do sali balowej. Obcasy moich szpilek stukały o duże, błyszczące kafle w piękne wzory. Po prawej stronie sali znajdowały marmurowe schody, a po lewej niewielka scena pokryta dywanem w azteckie wzory. Muzyka była grana na żywo. Z sufitu spływały piękne, kryształowe żyrandole, które podkreślały uroczystość wydarzenia.
Casper stał z boku sali. Otaczał go krąg wpatrzonych w niego kobiet. Ich oczy błyszczały. Chichotały wpatrując się w ubranego w czarny garnitur chłopaka.
Gdy spojrzał w moją stronę, szybko spuściłam wzrok. Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. Ponownie zerknęłam w jego stronę. Podszedł do mnie. Podał swoją dłoń.
Zaprowadził w stronę kelnera podającego szampana.
- Wiesz już coś? - zapytałam.
- Nie kontaktowałem się z nim. Miał wrócić dzisiaj.
- Dlaczego wyjechał? Nadal nie potrafię tego zrozumieć - zatrzymaliśmy się na środku sali.
Zmarszczył brwi. Potarł dłonią o swój niewielki zarost.
- Nawet nie wiemy, czy wróci - przymrużyłam zmartwione oczy.
Ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Wróci, obiecuję ci to - uśmiechnął się pokrzepiająco. - Zatańczymy? - zapytał ze śmiertelną powagą w głosie.
- Myślałam, że nie tańczysz.
- Bywają wyjątki - uniósł kącik ust.
Złapał za moją dłoń, a drugą delikatnie przyłożył do mojego biodra.
- Tańczysz naprawdę dobrze - powiedziałam.
Uśmiechnął się.
- Chyba masz słabość do trzydziestolatek, co? - dodałam kiwając głową w stronę jego wielbicielek.
- Nie, Sydney - szepnął do mojego ucha. - Mam słabość do ciebie.
Jego ciepły oddech sprawiał, że od razu uginały się pode mną nogi. Kiedy mnie dotykał czułam się tak, jakby dotykał dokładnie każdej części mojego ciała, pieścił płatki skóry i muskał wszystkie nerwy. Przysunęłam się bliżej niego, żeby poczuć zapach jego czarnej marynarki. Działał na mnie jak najdroższy afrodyzjak. Moje ciało było pobudzone jak nigdy wcześniej. Nie mogłam się opanować, a walka z samą sobą przyprawiała mnie o ból głowy. Czułam jak jego ciało, jak magnes, przyciąga mnie do siebie. Delikatnie odsunął mnie od siebie, żeby móc spojrzeć w moje spragnione oczy. Przesunął palce po moich skroniach. Mój oddech stał się szybszy.
Pragnęłam namiętności. Pragnęłam jego.
Wzięłam głęboki wdech. Oderwałam się od jego magnetyzującego spojrzenia. Wyplątałam z objęć i szybkim krokiem udałam na zewnątrz. Duże, oszklone drzwi wyprowadziły mnie na ogrody. Równo przycięte klomby przyozdobione były milionami pięknie migoczących, białych lampek. Wyglądało to co najmniej magicznie. Podświetlana fontanna stojąca na środku, wypuszczała strumień krystalicznej wody.
Usłyszałam za sobą kroki. Kątem oka widziałam jego sylwetkę.
- Dlaczego czuję się, jakbym była w klatce? - zapytałam.
- Wolność wcale nie polega na robieniu tego, czego się zechce. Życie to jeden, wielki przypadek, zbieg okoliczności - złapał moją dłoń. Położył ją na moją klatkę piersiową. - To od ciebie zależy, czym chcesz się kierować. Rozsądkiem, czy sercem.
- Jeśli zacznę kierować się emocjami, zniszczę samą siebie. Będę przez chwilę szczęśliwa po to, żeby później cierpieć. A nie mogę więcej cierpieć. Żal, smutek mnie wykończy - moje brązowe loki delikatnie zawirowały na wietrze.
- Emocje czynią cię człowiekiem - szepnął żarliwie. - Skoro go tak bardzo kochasz, to czemu go ranisz? - odsunął się ode mnie. Włożył ręce do kieszeni spodni. - Sądzisz, że się niedomyśla? Myślisz, że nie wie co jest pomiędzy nami?
- A jest coś?
- Nie wiem, może ty mi powiesz? - mruknął nieco obrażonym tonem. - Jeśli chcesz z nim być, bądź z nim szczera.
- Dlaczego dajesz mi rady? Przecież nie chcesz, żebym z nim była - chłopak złapał moją dłoń. Przysunął mnie do siebie. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Sydney, niczego nie pragnę bardziej niż twojego szczęścia. Nienawidzę siebie za to, jak bardzo cię kocham. Jednocześnie jesteś jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie w życiu mnie spotkały. Nie żałuję, że ciebie poznałem. Żałuję tylko, że nie potrafiłem wykorzystać swojej szansy.
Złapał mój podbródek.
Poczułam ciarki na całym ciele.
Jeden moment.
Tak niezwykle magiczny.
- Chyba pójdę poszukać Courtney - szepnęłam.
- Sydney, poczekaj...
Odwróciłam się.
- Wyglądasz dzisiaj naprawdę pięknie.
Założyłam dłonie na piersi. Delikatnie uniosłam jeden kącik ust wpatrując się żałośnie w jego błyszczące spojrzenie.
Weszłam na salę. Kobiety cicho chichotały słuchając komplemetujących je mężczyzn. Z wyraźnie połechtaną samooceną, zadzierały do góry głowy. Rozejrzałam się dookoła szukając wzrokiem Courtney. Sprawdziłam każdy zakamarek, udałam się również do salonu. Nacisnęłam klamkę jednej z łazienek na parterze. Była zajęta. Przystawiłam głowę do drzwi. Usłyszałam ciche szlochanie przyjaciółki.
- Courtney, otwórz! Proszę!
Przekręciła kluczyk w zamku. Wciągnęła mnie do środka i trzasnęła drzwiami. Po jej dekolcie spływała strużka krwi. Białym papierem toaletowym wycierała mokre oczy.
Nacisnęła na spłuczkę.
Oderwałam listek papieru, po czym wytarłam jej dekolt.
- Co się do licha stało?
- Rzygałam, ryczałam - wydusiła z siebie starając uspokoić nierówny oddech. - Kiedy wstałam, z mojego nosa zaczęła lecieć krew. Zakręciło mi się w głowie i wtedy zapukałaś ty.
Po jej policzkach spływały nabrzmiałe krople łez.
- Powinnam zabrać cię do lekarza!
Odchyliła głowę do tyłu. Przeczesała długimi, zgrabnymi palcami włosy. Przymknęła na chwilę powieki, żeby zebrać myśli.
- Sydney, ja jestem w ciąży - prychnęła sarkastycznie. - Rzyganie to w tym momencie mój najmniejszy problem.
- Musisz być naprawdę osłabiona. Nie powinnam była cię tutaj zabierać. To wszystko moja wina - powiedziałam przeklinając pod nosem.
- Przestań, do cholery jasnej! - wrzasnęła. - Przestań o wszystko obarczać siebie. To moje dziecko, to mój problem. Zrozum, że nie możesz całego świata zmienić na lepsze. Powinnaś zacząć od siebie, okej? - jej oczy były czerwone, zapłakane. - Dziękuję ci za twoje poświęcenie, ale masz już wystarczająco popaprane życie. Nie mogę wtrącać do niego swoich problemów.
Przytuliłam ją mocno.
Nie powiedziałam już nic. Ona też milczała szlochając cichutko.
Wsłuchiwałam się w jej nierówny rytm oddechu głaszcząc jej plecy.
Leniwym krokiem weszłam do pustego domu. Drzwi były otwarte, co od razu nasunęło mi myśl, że moja matka jest w domu. Nigdy nie zakluczała drzwi.
Nawet nie miałam ochoty się z nią widzieć. W sumie, śmiało można by powiedzieć: "z wzajemnością".
Zdjęłam suknię i powiesiłam ją na klamerkach w łazience. Rajstopy wrzuciłam do szuflady. Ze stóp ściągnęłam szpilki czując natychmiastową ulgę.
Było mi zimno. Obeszły mnie dreszcze. W samej bieliźnie, przestępując z nogi na nogę weszłam do pokoju.
Na parapecie siedział Harry. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko. Podbiegłam do niego i mocno wtuliłam. Podniósł mnie i obrócił kilka razy wokół własnej osi.
Pocałowałam go soczyście, spojrzałam w jego piękne, zielone tęczówki.
- Powinnam być na ciebie cholernie zła, ale nie potrafię.
- Wybacz, Sydney, ale byłem... - położyłam palec wskazujący na jego wargach.
- Nie obchodzi mnie to gdzie byłeś i dlaczego nie dzwoniłeś. Chcę tylko, żebyś wiedział, że umierałam z tęsknoty i jeśli jeszcze kiedykolwiek wywiniesz mi taki numer to pamiętaj, że nie będziesz miał już po co wracać.
Ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie w czoło.
- Przepraszam, naprawdę.
- Jestem na ciebie tak bardzo wkurzona i jednocześnie tak bardzo szczęśliwa, że nie wiem czy mam cię okładać pięściami czy raczej całować.
Przytulił mnie całując ponownie.
- Obiecuję ci, Sydney. Kiedyś się stąd wyrwiemy. Może zamieszkamy w San Francisco, albo będziemy podróżowali. Pokażę ci wszystko, cały świat i obiecuję, że zostanę przy tobie.
- Co się stało podczas tego wyjazdu? Cały promieniejesz - uniosłam dociekliwie jedną brew uśmiechając się szeroko.
- Powiedzmy, że podróż była całkiem udana - założył kosmyki moich włosów za uszy. - Jesteś taka piękna.
Musnęłam wargami jego policzek.
- Nawet nie będę pytała, jak się tutaj dostałeś.
- Nie pytaj. I tak ci nie powiem.
Zaśmiałam się cicho.
Popchnął mnie delikatnie na łóżko. Składał delikatne pocałunki w okolicach szyi i dekoltu.
Wplotłam palce w jego rozczochrane włosy.
Przygryzł moją wargę.
- Obiecaj, że będziesz ze mną szczery i że będziesz się odzywał. Cały czas czekałam na twój telefon, jak skończona idiotka - wyszeptałam. Uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów.
- Oczywiście - odparł.
Podniosłam się. Złapałam jego dłoń.
- Proszę cię, obiecaj.
- Sydney, obiecuję - z jego twarzy nie schodził uśmiech, jakby to co powiedział było całkowicie oczywiste. Ubrałam jedwabny, jasnoróżowy szlafrok leżący na fotelu.
- W takim razie, muszę ci coś powiedzieć... - powiedziałam niepewnie.
Jego wyraz twarzy spoważniał.
Wbiłam palce w miękką pościel.
- Harry, wiesz że cię kocham, prawda? - spojrzałam w jego oczy, których źrenice znacznie się powiększyły. Jego grdyka zadrżała. - A ponieważ cię kocham, nie mogę cię oszukiwać - zaczerpnęłam powietrza. - Jestem w tej chwili tak zagubiona - zbierałam w głowie myśli przypominając sobie rozmowę z Casprem. Chciałam z siebie wszystko wyrzucić, ale powstrzymałam się. W efekcie zacisnęłam jedynie wargi. - Potrzebuję teraz czasu. Nie wiem co myśleć, ale...
- Ale czujesz coś do Caspra - dokończył.
W jego oku zakręciła się samotna łza, która łagodnie spływając po zarumienionym poliku stworzyła kryształowy tor. Dłonią, szybko przetarł twarz.
Zacisnęłam palce na rękawach szlafroka.
Zapłakałam cicho.
- Dajmy sobie trochę czasu. Muszę się teraz we wszystkim odnaleźć - szepnęłam. Chłopak mnie objął.
- Poczekam na ciebie, Sydney. Tak długo, jak będę musiał - pocałował mój mokry policzek. - Przyszedłem tutaj, bo chciałem podarować ci to - z kieszeni wyjął czerwone pudełko. - Otwórz to, kiedy już wyjdę - wręczył mi je.
O podłogę uderzały wartkie strumienie słonej wody.
- Przepraszam... - powiedziałam ledwo słyszalnie. Chłopak jednak usłyszał.
Poprowadził palce po moim policzku. Przymrużył powieki, po czym wyszedł z mojego pokoju.
Otworzyłam niewielkich rozmiarów pudełko.
W środku znajdowała się bransoletka wykonana z białego złota. Delikatna, zgrabna z wygrawerowanym imieniem na środku. "Sydney"...
Założyłam ją na nadgarstek.
Była przepiękna.
Miałam ochotę krzyczeć. Włożyć swoją pięść do gardła. Płakać.
Ale nie miałam już na to siły.
Na nic, właściwie.
***
Wybrałem jego numer.
- Załatwione - mruknąłem.
- Jak zareagowała?
- Nie wiem, pewnie jej się spodobała.
- To dobrze. Nic jej nie powiedziałeś?
- Nie, nic. Pewnie myśli, że prezent jest ode mnie - oznajmiłem. - Teraz twoja kolej.
- Zajmę się nim, z przyjemnością.
- Zrób tak, żeby stąd wyjechał. Na zawsze.
- Wyjedzie, kiedy tylko się z nim policzę - powiedział.
- Co on właściwie ci zrobił? Dlaczego tak bardzo zależy ci na zemście?
W słuchawce zabrzmiał głośny, pusty śmiech.
- Słuchaj kolego, jesteś całkiem sympatyczny. Problem w tym, że prawdziwy facet nie jest sympatyczny. Nie udawaj, że masz jaja i nie wtrącaj się. Twoje zadanie już skończone.
- Chodziło tylko o to, żebym dał jej jakąś pieprzoną bransoletkę?
- Ta pieprzona bransoletka jest jedyną rzeczą, jaką mogę ją uszczęśliwić, jaką mogę jej dać.
- Casper powiedział, że możesz ją skrzywdzić - powiedziałem podejrzliwie.
- Bzdura! Po prostu nie chciał, żebyś przyjechał i go zdemaskował. Żebym wiedział, gdzie teraz się znajduje. On się mnie boi.
- Teraz już wiesz.
- Tak, wiem i zajmę się nim.
Kiedy zamilkł i czułem, że zaraz naciśnie czerwoną słuchawkę dodałem:
- Zamierzasz spotkać się z Sydney?
Nie odzywał się przez chwilę.
- Wystarczająco spieprzyłem jej życie. Nie zasługuje na to, żebym znowu je niszczył. Nieważne, jak bardzo chciałbym się z nią zobaczyć.
- A chcesz?
- Nie, nie chcę - powiedział obojętnie, po czym się rozłączył.
Wiedzieliśmy doskonale, że chce, ale miał za mało odwagi, żeby się do tego przyznać.
Teraz mieliśmy ten sam cel.
On zniszczy Caspra, a ja odzyskam Sydney.
Plan bezbłędny.
___________________________________________
Zbliżamy się do końca :)
Wiem, że porównujecie moje opowiadanie do wielu seriali i książek, ale tak naprawdę inspirację biorę z własnych doświadczeń, które naprawdę można by było opisać w książce ;) Nawet jeśli znajdujecie jakieś podobieństwa np. imiona czy sytuacje to wiedzcie, że jest to kompletny przypadek lub że nieświadomie wykorzystałam to, co wcześniej przeczytałam, zobaczyłam i utkwiło mi w głowie.
Planuję zakończyć to opowiadanie na rozdziale 20. Zobaczymy jeszcze jak wszystko dalej się potoczy.
Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać. Mam swoje powody, dość osobiste :) Następny dodam, kto wie? Może w poniedziałek jako prezent Bożonarodzeniowy. Tak swoją drogą kochane, życzę Wam pięknych Świąt spędzonych w gronie rodzinnym, szczęścia, zdrowia, bezpieczeństwa, miłości, a dla siebie również tego, żebym ciągle mogła Was zaskakiwać i zadowalać swoimi opowiadaniami.
Nawet jeśli to dobiegnie końca, to szykuje się następne i może nawet lepsze :)
Pozdrawiam i ściskam, Ameliaxoxo
ps. Ten rozdział jest chyba najdłuższy jak do tej pory ;pp
Cudny rozdział :*
OdpowiedzUsuńJa też kochana, życzę Ci wesołych, zdrowych świąt, weny, czytelniczek, szczęcia, miłośći i czego tam sobie życzysz <3
Rozdział jest naprawdę piękny ! Były momenty w których łzy same napłynęły do oczu ! Szkoda , że ta opowieść musi się kończyć bo jest cudowna !
OdpowiedzUsuńpiękny. cudowny. idealny. *__*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle niezwykły :P Boskie momenty *.*
OdpowiedzUsuńAwww♥
Szkoda że kończysz to opowiadanie ;(
A teraz życzonka dla wszystkich:
Choinki świecącej, gwiazdy błyszczącej. Pysznej kolacji i sylwestrowej libacji. Gwiazdora trzeźwego, kaca ogromnego, wspaniałych wrażeń i spełnienia marzeń. ;*****
cudowny*.*
OdpowiedzUsuńta scena końcowa, z Harry'm oni do siebie pasują!♥ nie chce końca tego:c uwielbiam to czytać:D piszesz niesamowicie a ja to kocham:3 każda scena dialog postać opisana tak idealnie przez Ciebie tworzy w mojej głowie obraz tego wszystkiego:)WESOŁYCH ŚWIĄT♥ i czekam na następną część:3
http://life-forever-one-direction.blogspot.com
ŚWIETNY ROZDZIAL!! OMG jak ja kocham momenty Sydney-Casper !! Nie wierzę że można napisać coś lepszego!
OdpowiedzUsuńwczoraj nie mialam czasu wgl na przeczytanie rozdzialu nad czYm strasznie ubolewalam, ale zrobilam to teraz i siedze juz od 15 minut myslac nad komentarzem i nie moge wydusic z siebie slowa.
OdpowiedzUsuńwzruszylam sie bardzo na tym rozdziale, szczegolnie jak Harry wrocil.
ogolem to dziewczyny musialy wygladac przepieknie na balu. wspolczuje troche Courtney. dziewczyna pewnie mysli ze nie da sobie z niczym rady. mam takie kolezanki w klasie a ja mam lat 17. Casper jest jednak calkiem wporzadku gosciem ale to nie zmienia faktu ze wole Harrego z Syd. przynajmniej powiedzial jej jak bardzo jak kocha.
rozdzial ten byl caly bardzo magiczny. czy piosenka do rozdzialu nie byla wczoraj inna ? bo wydaje mi sie ze tak ale ta bardziej pasuje ;) rozdzial byl przepiekny, ogolem to nie umiem go skomentowac bo brakuje mi slow wiec pisze juz co mi slina na jezyk przyniesie.
czyzby Harremu udalo sie i to bardzo dobrze dogadac z ojcem Sydney. jej ja juz nie moge sie doczekac co sie stanie w nastepnym rozdziale. chce go jutro <3 prezent taki od Ciebie to bedzir chyba najlepszy prezent swiateczny w tym roku. dajesz mi tylko usmiechu, radosci z czytania i motywacje na kolejny dzien ♥
CHCIALABYM CI PODZIEKOWAC ZE CZASEM POSWIECASZ DLA MNIE CZAS, ZE CIE POZNALAM. DZIEKUJE TEZ CHYYBA BOGU ZE JESTES TAKA WSPANIALA I MASZ TAK OGROMNY TALENT KTORY UMIESZ WYKORZYSTAC.
JA ZAWSZE BEDE CIE WSPIERAC I BEDE CZYTALA TWOJE OPOWIADANIA NAWET GDYBY BYLY TAKIE TANDETNE ZE CZYTAC BY SIE TEGO NIE DALO, DO CZEGO NASZCZESCIE NIGDY NIE DOJDZIE.
MORE THAN THIS BYLO NAJWSPANIALSZE A TE FANTASTYCZNIE MU DOROWNUJE. JESTEM BARDZIEJ ZWIAZANA Z TAMTYM BO BYLO TWOIM 1 I DZIEKI NIEMU CIE POZNALAM ALE TO JEST ROWNIE WSPANIALE I DO ZAPAMIETANIA NA CALE ZYCIE.
JUZ POMALU DRUKUJE JE ZEBY LERZALO NA MOOJEJ SZAFCE.
AMELIO, STRASZNIE CIE KOCHAM ♥
licze ze odpiszesz, jak najszybciej ; )
WESOLYCH SWIAT !
twoja:
@LoveIrishNiallx
Nawzajem! <3
OdpowiedzUsuńWesołych!!! Wiesz, że jakbyś kiedykolwiek odpisała na mój komentarz, to czułabym się tak, jakby któryś z 1D odpisał na mojego tweet'a. Tak bardzo niesamowita dla mnie jesteś. A uwierz, że jestem naprawdę szloną Directioner'ką, a teraz też... Amelionerką?? Hehe... W każdym bądź razie ślicznie, tajemniczo, słodko. Jednym słowem zajebiście.
OdpowiedzUsuń~Haroldowa;*
oo niee !! co sie stanie dalej? co tez Harry wykombinował ? oż to ! ja tam od początku byłam za Casprem/Zaynem. no i wyszło :D
OdpowiedzUsuńja Cie doskonale rozumiem, że nie miałaś czasu i wgl :)
wspaniały rozdział.xx opis balu, rozmowa z Casprem wyszła ci najlepiej. do następnego <3
Błaaagam więcej momentów Harry-Sydney! <3
OdpowiedzUsuńcudoooooowne ! genialne, piękne i niesamowite , jest też oczywiście nutka .. tajemniczości :3 Wielbię Cię :)
OdpowiedzUsuńZdrowych, wesołych i cudownych świąt Bożego Narodzenia :D
No i udanego Nowego Roku ! :))
kocham!
OdpowiedzUsuńKocham cie<3 WESOLYCH SWIAT;-)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdzial?! ja tu umieramXD
OdpowiedzUsuńdaaaj nowy rozdział błagam! <3
OdpowiedzUsuńbtw uwielbiam twoje opowiadanie, jest na prawde cudowne :)
Muzyka bardzo pasuje do rozdziału :) Oddajesz w nie tyle serca, że aż żal iż za niedługo to koniec. Trzymam Cię jednak za słowo, że masz w zanadrzu jeszcze jedno opowiadanie. Warto czekać.
OdpowiedzUsuńCo do tego, to tak, Harry, biedny Harry, on ją kocha i czasami z tej miłości robi bardzo głupie rzeczy, jednak to niesamowite, że zaczeka na nią. Ona wreszcie się przyznała przed chłopakami, przed samą sobą, że się pogubiła. Mam nadzieję, że jednak będzie z Harry. Miło się czytało.
Pozdrawiam Adine.
nie wiem czemu ale się popłakałam... :) po prostu kocham twoje opowiadanie no!!
OdpowiedzUsuńA xx