http://www.youtube.com/watch?v=LVsrP9OJ6PA
23 grudnia 7:18
- Głupi budzik - nałożyłam na głowę poduszkę czekając aż alarm sam się wyłączy. Jak na złość, dzwonił już chyba dobre trzy minuty.
Zirytowana, wymacałam niewielkie, plastikowe pudełko i nacisnęłam na guzik.
Prychnęłam wiedząc, że i tak już nie będę mogła zasnąć. Włożyłam na bose stopy czerwone kapcie i udałam się do kuchni.
Schodząc po schodach, poczułam intensywny aromat cynamonu.
- Dzień dobry, cukiereczku - powiedziała melodyjnym głosem moja matka.
W najlepsze krzątała się po kuchni w bieliźnie i szlafroku.
Wywróciłam oczami.
- A jednak się pojawiłaś. Co cię tutaj sprowadza? - mruknęłam.
- Mieszkam tutaj.
Podała mi ciepłe mleko i kawałek kupnego ciasta.
- Żartujesz, prawda? - zakpiłam. - To, że jesteś tutaj zameldowana nie znaczy wcale, że tu mieszkasz.
Wyjęłam z koszyka jabłko i wzięłam dużego gryza.
- Nawet nie posmakujesz? Zrobiłam to dla ciebie, Syd.
- Po pierwsze, nie mów do mnie Syd. Po drugie, nie potrafisz gotować, kupiłaś to ciasto. Po trzecie, skoro jesteś moją matką to powinnaś wiedzieć, że od dziecka mam uczulenie na migdały, których w tym cieście jest mnóstwo - odsunęłam talerzyk.
- Sydney, chcę być obecna w twoim życiu - uśmiechnęła się delikatnie głaszcząc moje dłonie.
- Nie sądzisz, że na to już trochę za późno? - warknęłam.
Spuściła wzrok. Wzięła szmatkę i zaczęła wycierać okruchy z blatu.
- Na jak długo zostajesz? - zapytałam łagodniejszym tonem.
- Nie jestem pewna.
Spojrzałam na nią i nagle zrozumiałam o co jej chodzi. Zaśmiałam się sarkastycznie.
- Nie wierzę. Wykopał cię z mieszkania - pokręciłam głową z dezaprobatą.
- O czym mówisz?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Wcale nie wynajęłaś mieszkania, tylko zamieszkałaś u kolejnego faceta. Dziwiłam się, dlaczego tak długo nie wracasz aż w końcu wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Nie wierzę... Jesteś po prostu niemożliwa.
- Sydney, chcę naprawić relację pomiędzy nami. Chcę ci pomóc.
Zaśmiałam się głośno.
- Chcesz naprawiać relacje pomiędzy nami, dlatego, że nie masz gdzie mieszkać? Mam już dość tego, że ciągle dajesz mi strzępki nadziei. Że jak głupia wierzę, że jest jeszcze szansa, że będziemy normalną rodziną. Widzisz mamusiu, problem w tym, że ja już nie mam rodziny. A ty w każdym razie do niej nie należysz - wysyczałam. - Mam cię już dość - dodałam smutnym głosem. - Od stycznia zaczynam pracę w księgarni. Będę zarabiała na swoje utrzymanie - mój oddech ugrzązł w krtani. - Spakuj się i wyprowadź, albo ja to zrobię - dokończyłam z całych sił przygryzając dolną wargę.
- Syd... Proszę - powiedziała błagalnie.
- Nie, mamo! Mam już dość. Przepraszam, ale ja już tak dłużej nie potrafię - wyszeptałam przez zaciśnięte gardło.
11:03
Idąc dość swobodnym krokiem wpatrywałam się w kolorowe, świąteczne wystawy sklepów. Wdychałam rześkie, poranne powietrze.
Uśmiechałam się pod nosem widząc zabieganych ludzi kupujących w ostatniej chwili prezenty dla bliskich. Czułam ucisk w żołądku, a jednocześnie cieszyłam się, że mają kogoś, komu mogą sprawić radość.
Od zawsze lubiłam zapach świeżej choinki i sernika. Święta spędzałam inaczej niż moi rówieśnicy. Nie śpiewaliśmy kolęd, a drzewko było sztuczne. Mimo to, zawsze czułam ciepło i szczęście siadając przy boku rodziców, którzy tego wieczoru byli całkowicie do mojej dyspozycji. Po przyjeździe do Stanów, mama była tak rozgoryczona, że przestałyśmy obchodzić święta Bożego Narodzenia. Jedyny zwyczaj jaki pozostał to dawanie sobie niewielkich prezentów i jedzenie na kolację ryby i sałatki - czyli dwóch potraw, które moja matka potrafiła względnie przyrządzić.
Święto w moim domu w pewien sposób wymarło, ale nigdy tego nie żałowałam. Wolałam pamiętać ten piękny wieczór w towarzystwie rodziny niż zasiadanie przy stole z mamą i udawanie, że wszystko jest okej.
W mojej pamięci zostało to, co najpiękniejsze. Nie chciałam na starość wspominać czegoś sztucznego, udawanego.
- Zapakować? - ciepły głos kasjera wyrwał mnie z przemyśleń.
- Tak, poproszę - uśmiechnęłam się delikatnie mając nadzieję, że nie wyglądało to jak grymas.
Przystojny mężczyzna zapakował w ozdobny papier dwie książki i płytę Adele.
Zerknęłam na niego ponownie nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że skądś go znam.
- Przepraszam, czy my się nie znamy? - zapytałam nieśmiało.
- Jesteś Sydney - uśmiechnął się wesoło. - Byliśmy razem na zajęciach plastyczno-fotograficznych kilka miesięcy temu. Stałaś sztalugę przede mną.
- Ah tak! Liam, prawda? - uśmiechnęłam się. - Jak to możliwe, że byłam tutaj z tysiąc razy i nigdy cię nie widziałam - zagadnęłam go.
- Może porozmawiamy o tym przy kawie?
Przygryzłam wargę.
"Przecież spotkanie z sympatycznym i przystojnym chłopakiem, nie musi być od razu zobowiązujące" - pomyślałam.
Pokiwałam głową.
- W takim razie, będę czekał na ciebie pod sklepem o godzinie szesnastej. Do zobaczenia, Sydney.
- Do zobaczenia.
Uśmiechnięta od ucha do ucha, wyszłam ze sklepu.
Dzisiejszy dzień należał do mnie - nie było w nim miejsca na zamartwianie się i płacz. W końcu mogłam odetchnąć, a Boże Narodzenie chyba było na to najlepszym momentem.
15:03
Wracałam spokojnym krokiem z zakupów, kiedy poczułam wibracje w kieszeni.
Wyjęłam komórkę.
- Słucham?
- Sydney, przyjedź jak najszybciej do pustostanu na 17th Street. Błagam, pospiesz się - usłyszałam głos Harrego po drugiej stronie. Był roztrzęsiony, przerażony i zanim zdążyłam zadać jakiekolwiek pytanie, rozłączył się.
Wstałam raptownie i złapałam taksówkę. Mężczyzna za kierownicą wlókł się niemiłosiernie. Kiedy tylko poprosiłam, żeby przyspieszył, odpowiadał flegmatycznym tonem, że musi trzymać się przepisów.
Wystarczyło dyskretne pomachanie kilkoma dolarami, żeby jego prawość nagle zniknęła.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, rzuciłam w mężczyznę kilkoma papierkami i wybiegłam z taksówki.
Rozglądając się za Harrym, biegłam w stronę ruin. Przenikliwy, ogłuszający krzyk odbił się echem w mojej czaszce. Głuche jęki zaprowadziły mnie do celu.
W kałuży krwi leżał Casper. Przyciskał swoją dłoń do brzucha jęcząc przez zaciśnięte zęby. Jego twarz była wykrzywiona bólem.
Moje serce biło tak, jakby chciało wyłamać każde żebro i wydostać się na zewnątrz.
Podbiegłam do niego. Wyjęłam z torby telefon komórkowy wybierając drżącymi dłońmi numer pogotowia. Miałam mętlik w głowie. Wszystkie cyfry się mieszały, a wypowiadane słowa nie miały najmniejszego sensu.
Jęki Caspra wyprowadzały mnie z równowagi. Czułam jak jego ból przeszywa każdą komórkę mojego ciała wprowadzając chaos i nieporządek.
Przyjechała karetka. Ratownicy krzyczeli, aparatura pikała doprowadzając mnie do szału. Schowałam twarz w dłoniach.
Wszystko działo się tak szybko, a każda sekunda była na wagę złota.
15:45
Wzięłam głęboki oddech.
Moje ciało oblewała fala ciepła. Czułam pot na skórze. Kręciło mi się w głowie.
Beznamiętnie wpatrywałam się przed siebie gryząc z całych sił wskazujący palec mojej dłoni zaciśniętej w pięść. Mimo leków na uspokojenie, byłam roztrzęsiona.
Nagle, na swoim ramieniu poczułam miękką, niewielką dłoń. Wzdrygnęłam się lekko. Spojrzałam w prawo.
Dziewczynka zabrała rękę.
- Mam na imię Anna, a ty? - spojrzała na mnie beztrosko.
Siedziała na wózku inwalidzkim. Miała śliczne, błękitne oczy i ładne, różowe usta, które wyraźnie odbijały się na alabastrowej cerze. Była łysa. Miała około dziewięciu lat. Wyglądała na zmęczoną, ale to nie przeszkadzało jej w śmiałym obdarowywaniu uśmiechem wszystkich pacjentów szpitala.
- To twój chłopak? - zapytała odważnie.
- Nie, to mój - spojrzałam się w stronę sali operacyjnej. - Przyjaciel - dokończyłam.
- Mam nadzieję, że nie umrze - powiedziała swobodnie.
- Ja też.
Bacznie przyglądałam się jej łysinie.
- Mam raka mózgu - uśmiechnęła się łagodnie odpowiadając na pytanie, którego bałam się zadać. - To zabawne, że lekarze boją się powiedzieć mi, że wkrótce umrę. Wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem.
- Boisz się śmierci?
- Troszeczkę, jak każdy - odparła. - Bardziej martwię się o moich rodziców. Tę całą chorobę przeżywają gorzej ode mnie - zaśmiała się - Nie chcę umrzeć, ale tak musi być - uśmiechnęła się smutno.
Po moim poliku pociekły łzy.
- Nie wyglądasz mi na osobę, która mazgai się przez byle kogo. Nie trać na mnie łez. Tam leży twój chłopak. Myśl teraz o nim - uśmiechnęła się wesoło. - Wiesz, chciałabym mieć chłopaka. Jak to jest? Czujesz motylki w brzuchu, kiedy na niego patrzysz? - błękit jej oczu zabłysnął.
Zastanawiałam się przez chwilę, co powiedzieć. W końcu nie byłam z Casprem.
- Kiedy jestem przy nim czuję się trochę tak, jakby nic innego poza nami nie istniało. Jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na świecie. Czuję się bezpiecznie - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- To musi być piękne - wzruszyła się. - Kochasz go?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak, kocham go - szepnęłam. - Kocham go - powtórzyłam nieco odważniej, jakbym chciała przekonać do tego samą siebie.
- Szczęściara - powiedziała. - Poczekać tutaj z tobą? Na niego?
Pokiwałam głową.
Siedziałyśmy w ciszy, kiedy Anna cichym, anielskim głosem zaczęła śpiewać kolędę.
- Jakie jest twoje marzenie? - przerwałam jej pytaniem.
- Chciałabym spędzić Wigilię w domu - szepnęła. - Z rodzicami.
Spojrzałam się w jej stronę, a ona uśmiechnęła się promiennie delikatnie kiwając głową w rytm śpiewanej kolędy.
Przed moimi oczami majaczył numer sali, w której leżał Casper. Przyglądałam się chłopakowi przez szybę drzwi. Obserwowałam jego bladą cerę, sine usta i zapadnięte poliki. Jego widok przyprawiał mnie o mrowienie na całym ciele.
Czułam odrętwienie na samą myśl, że mógł zginąć, gdybym go nie znalazła.
Gdybym tylko się spóźniła, ah... wolałam nawet o tym nie myśleć.
- Przepraszam, doktorze - zatrzymałam mężczyznę w wieku średnim z pokaźnym wąsem, który operował Caspra.
- Słucham - odezwał się chrapliwym głosem.
Spojrzałam na chłopaka leżącego w szpitalnym łóżku.
- Jest pani kimś z rodziny?
- Jestem jego dziewczyną - skłamałam.
Westchnął.
- Został postrzelony. Stracił dużo krwi. To pani zadzwoniła na pogotowie?
Pokiwałam głową.
- Była pani świadkiem postrzału?
- Nie.
- Policja podejmie odpowiednie działania, tymczasem proszę wrócić do domu i odpocząć. Więcej informacji niestety nie mogę udzielić.
- Dziękuję - powiedziałam.
Lekarz uśmiechnął się kącikiem ust.
- Czy on będzie żył? - wykrztusiłam z siebie.
- Proszę wrócić do domu, odpocząć. To musiał być dla pani ciężki dzień - zbył moje pytanie.
Chwiejnym krokiem podeszłam do krzesła.
Było przed godziną dziewiętnastą.
Siedząc na wyjątkowo niewygodnym, zimnym krześle czekałam, aż się obudzi. Aż usłyszę od lekarzy, że mogę się z nim zobaczyć.
- Powinna pani wrócić do domu - usłyszałam nad sobą głos jednej z pielęgniarek, która wcześniej zabrała Annę.
- Zostanę jeszcze.
- Chłopak musi odpocząć. Pani również.
- Dobrze, za chwilę wyjdę - warknęłam, nie mogąc się opanować.
- Powinna się pani za niego pomodlić - powiedziała nie przejmując się moją nieuprzejmością.
- Bóg mi nigdy nie pomógł. W tej sytuacji też jest raczej bezsilny.
- Czy pani nie widzi, że to cud? On przeżył, mimo, że było to prawie niemożliwe.
- On został postrzelony. Gdzie wtedy był Bóg?
- To nie Bóg go postrzelił, tylko człowiek - uśmiechnęła się smutno, po czym wróciła do swoich zajęć.
W mojej głowie piętrzyły się pytania, nad których odpowiedziami wolałam się nie zastanawiać. Skrzyżowałam ręce na piersi czuwając przy chłopaku.
21:39
Weszłam do mieszkania. Teraz, wszystko wydawało się być jeszcze bardziej puste i ciche niż zwykle. Skierowałam kroki do kuchni, mimo, że wcale nie miałam ochoty jeść. Przy mikrofali leżało pudełko oklejone ozdobnym papierem. Przewiązane było czerwoną wstążką. Wyjęłam z szuflady nożyczki i przecięłam ją. Zdjęłam wieczko pudełka. W środku znajdowała się ramka niezdarnie oklejona kolorowym makaronem. W środku ramki było zdjęcie, a na nim ja razem z mamą. Miałam wtedy może z pięć lat. Do prezentu dołączony był list. Od razu rozpoznałam te zgrabne, pochyłe litery na papierze popryskanym perfumami.
"Sydney...
Dałaś mi tę ramkę na dwudzieste czwarte urodziny. Od tamtej pory miała swoje stałe miejsce na etażerce przy moim łóżku. Wstawiłam tam nasze wspólne zdjęcie. Rano, spoglądałam na nie i wiedziałam, że mam kogoś, dla kogo chcę się budzić. Nie oczekuję, że wybaczysz mi zaniedbanie swoich obowiązków. Nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia. Pogubiłam się i straciłam najdroższą mi osobę - straciłam Ciebie.
Jestem dumna, że mogę nazywać Cię swoją córką, bo nie potrafiłabym wymarzyć sobie lepszego dziecka od Ciebie. Jesteś silna, odważna i masz dobre serce.
Jestem Tobie coś winna, dlatego odchodzę z Twojego życia. Będę nad Tobą czuwała oraz wysyłała Ci pieniądze.
Mam nadzieję, że będziesz dla swojego dziecka lepszą matką, niż ja byłam dla Ciebie.
Kocham Cię, Córeczko.
Mama
Na kartkę papieru spłynęły moje łzy. Podsunęłam ją pod nos. Pachniała tak ładnie. Owocowo i świeżo. Od lat używała tych samych perfum.
Ten prezent był najpiękniejszym, jaki kiedykolwiek od niej dostałam.
Postawiłam ramkę na toaletce w moim pokoju. Spojrzałam w lustro. Spięłam włosy w kitkę. Ubrałam szare dresy i fioletowy podkoszulek.
Wybrałam numer Harrego.
Nie odbierał.
Zadzwoniłam ponownie.
Brak odpowiedzi.
Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, zbiegłam na dół z nadzieją, że po drugiej stronie stoi Harry.
Gwałtownie chwyciłam za klamkę.
- Pani Sydney Shelley? - zapytał komendant.
- Tak, w czym mogę pomóc?
- Musimy panią zabrać na posterunek policji - odparł oficjalnym, niskim tembrem głosu.
- O co chodzi?
- Jest pani podejrzana o usiłowanie zabójstwa Caspra Thachera - mężczyzna szarpnął za rękaw mojej bluzy, po czym założył na moje nadgarstki kajdanki.
____________________________________________
Osiemnasty rozdział.
Romantyzmu brak, ale mam nadzieję, że nie jest aż taki zły.
Komu kibicujecie?
Sydney+Casper czy Sydney+Harry
Jest to taki niewielki prezent dla Was, ode mnie. Mam nadzieję, że się podoba :)
Korzystając z okazji, chcę ponownie złożyć Wam serdeczne życzenia. Święta się jeszcze nie skończyły, a więc wszystkiego najlepszego, zdrowia, radości, spełnienia marzeń. Szampańskiej zabawy w Sylwestra i udanego roku 2013.
Ten rozdział dedykuję dla Was wszystkich, dla moich czytelniczek dziękując za szczęście, jakie wniosłyście do mojego życia. Dziękuję, że mogę robić to co kocham, a Wy doceniacie mój wysiłek.
Pozdrawiam, kocham Was, Amelia
gg: 33348455
ps. A może Wy również sprawicie mi prezent i skomentujecie ten rozdział? :)
Jestem za Casprem i Syd.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny :) Ale końcówka zaskakująca.
Wesołych :D
Jesteś cudowna , i błagam Cię nie przestawaj pisać
Nie, nie, nieeeeeeee! To się nie może tak skończyć!
OdpowiedzUsuńco do romanse, jestem w tym beznadziejna, pozostawiam wybór reszcie czytelniczek XD
~Daiannah
Ja osobiście jestem za Sydney i Casprem ;p rozdział jaz zawsze wspaniały i nie mogę się doczekać kolejnego ! :D Wesołych Świąt ! :** ;)
OdpowiedzUsuńCudowny jestem za harrym i sydney :)) jescze raz swietny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńCasper i Syd :) Swietny rodział;D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńczytam wszystkie rozdziały, - jak i chyba każde Twoje opowiadanie - ale skomentuję pierwszy raz. wiem, trochę to chamskie, ale już taka jestem.
OdpowiedzUsuńta historia jest dla mnie jedną wielką zagadką. nie wiem czy jestem aż tak głupia, czy tak sprytnie wszystko ukrywasz.
co nieco się domyślam, ale każdym rozdziałem zaskakujesz jeszcze bardziej.
Sydney ma w życiu niesamowitego pecha i straszine mi jej szkoda.
ale i tak lubię tą historię i mogę śmiało powiedzieć, (mimo że czytam dużo opowiadań) że to jest jedno z lepszych, jakie kiedykolwiek spotkałam.
nie wiem co myśleć i komu kibicować, ale myślę, że trzymam kciuki za Sydney i Harry'ego.
pozdrawiem :)
@anitka_1D
http://welcome-in-tomlinsons-house.blogspot.com/
P.S.
sorki, że usunęłam poprzedni komentarz, ale musiałam jeszcze coś dopisać :)
To nie jest chamskie :) Sama czytałam wiele opowiadań, ale zwykle nie komentowałam. Dopiero, kiedy sama zaczęłam pisać zrozumiałam, jak ważna jest opinia i przychylne słowa czytelniczek. Dziękuję Ci za ten komentarz. Lepiej późno niż wcale. Jestem naprawdę wdzięczna za miłe słowa :)
UsuńPozdrawiam, Amelia
Kocham Cie,Kocham,Kocham,Kocham... Rozdział jak zwykle cudny...A takie pytanie... Czy piszesz już następne opowiadanie?A właściwie czy masz już jakiś pomysł? Liczę, że mi odpowiesz... ;3
OdpowiedzUsuń~Haroldowa;*
Nie, nie piszę jeszcze następnego opowiadania. Nie jestem jeszcze pewna, czy to zakończę na 20 rozdziale. TIABM, jak i MTT były pisane bardzo spontanicznie. Do głowy wpadł mi pomysł na pierwszy rozdział, a potem jakoś już szło (przez co niektóre sytuacje były niezrozumiałe i musiałam się z tego jakoś zgrabnie wyplątywać). Chcę, żeby następne opowiadanie było lepiej napisane. Opracuję fabułę, scharakteryzuję bohaterów i zadbam również o to, żeby odpowiednio je zareklamować. Pragnę, żeby cieszyło się większą popularnością niż to, a nie mogę Was wiecznie błagać o polecanie znajomym moich wypocin ;). Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Chcę również, żeby w nowym opowiadaniu było więcej wątków, więcej bohaterów. Muszę się porządnie zastanowić nad nową historią, by przyznam szczerze, że ciągnie mnie do napisania czegoś mniej "obyczajowego". Zobaczymy, co z tego wyjdzie ;) Jak na razie, trzymaj za mnie kciuki i życz powodzenia, bo chcę stworzyć coś naprawdę epickiego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowa, Amelia.
bedzie epicko czuje to ; ) damy czy na to czas nie martw sie, wiernych czytelnikow jak ja napewno nie straszisz nawet jhesli za 2 lata mialoby sie ukazac twoje nastepne opowiadanie.
UsuńMTT bylo wysmienite, pierwsze, najlepsze
TIABM jest wisienka na torcie MTT ;3
wazne zeby bylo 1D jako bohaterowie ; *******
fajnie, jakby było więcej Nialla <3
UsuńKiedy czytałam kawałek o operacji płakałam i nie mogłam przestać ! Naprawdę nie mogę się doczekać dalszego ciągu tej wspaniałej historii !
OdpowiedzUsuńHah zapomniała o spotkaniu z Li ;d
OdpowiedzUsuńJa chyba jestem za Casperem.. Teraz Harry sprowadził na nia nieszczęście i cały czas cos kombinuje..
ale ja sie w tym gubie, najpierw Casper chciał jej cos zrobic, szantazował Stylesa a pozniej To Styles okazuje sie kombinatorem i wgl troche razem współpracowali dla dobra Sydney.. i kurcze przeciez na poczatku było, ze styles mało wiedział o co chodzi Casperowi, miał ja tylko sledzic i rozkochac w sobie, a tu kurde on jest we wszytsko bardziej wtajemniczony niz Casper.. nie iwem czy sie połapiesz w tym co napisałam bo ja sama nie iwem co pisze bo po prostu nie ogarniam tego wszystkiego ;d moze to dlatego, ze tamte rozdzialy dawniej czytałam i tak mi sie jakos pieprzy ;d ale wez mi to wytłumacz ;d
~Eve
sama sie w tym pogubilam ale mam nadzieje ze wszystko sie wyjasni w nastepnych badz Amelia poprostu nam to napisze ; )
Usuńczekam na dalej!*.* i kibicuje jej i Harry'emu:3
OdpowiedzUsuńWESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU♥
http://life-forever-one-direction.blogspot.com
Syd i Casper.
OdpowiedzUsuńJesteś genialna.
Kocham Cię.
Dziękuję.
Wesołych Świąt.
:)
Jej, genialny! Ledwo powstrzymywałam łzy, gdy czytalam o tym całym postrzeleniu. Wspominałam już, że kocham to opowiadanie? Pewnie tak, ale powiem to jeszcze raz: KOCHAM TĄ HISTORIĘ! Jest niesamowita, a ty masz ogromny talent :) z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i oczywiście kibicuję Sydney i Casperowi. Uwielbiam tego chłopaka!
OdpowiedzUsuńOMG JAK MOGŁAS SKOŃCZYĆ ROZDZIAL W TAKIM MOMENCIE?!! SYDNEY+CASPER!!! KOCHAM ICH POPROSTU!!!
OdpowiedzUsuńSuper , nie spodziewałam sie takiego obrotu sprawy , ja osobiscie jestem za SYDNEY+CASPERM , tak jak moje poprzedniczki - kocham ich . Harry ja może skrzywdzic
Usuńo moj boze ; o dostalam poprostu zawalu serca ; o
OdpowiedzUsuńmasakra, jak moglo na tym stanac.
ja oczywiscie kibicuje Harremu i Sydney.
mam nadzieje ze to nie on go postrzelil.
mam jednak nadzieje ze Casper z tego wyjdzie mimo ze go nie lubie, ale ta osoba musi byc w tym opowiadaniu.
gdyby nie to zdarzenie Syd spotkalaby sie z Liamem wiec moze powstal by jakis maly romans znowu ?
mam nadzieje ze w kolejnym rozdziale napiszesz cos o tym ze Li czekal na Syd czy cos a ona sie nie zjawila i ze z nim tez bedzie jeszcze jakas historia.
mysle ze na 20 skonczyc nie mozesz. dopiero zaczyna sie dziac a to jest juz 18. moze 25 ? 5 wiecej niz w more than this. pomysl o tym Amelio prosze. to nie moze sie tak szybko skonczyc.nie w takich momentach. tak sie poprostu nie da.
Jezu blagam, blagam niech to nie bedzie Harry niech to nie Harry go postrzelil. ale obawiam sie ze to on. ;/
zreszta skad by zadzwonil do Syd gdyby nie mial z tym nic wspolnego. ale to wszystko dla niej. nie to byloby straszne. jezu nie wiem poprostu o czym myyslec. ZAWAL NORMALNIE ZAWAL SERCA, SZOK I NIC WIECEJ.
bede mu kibicowac mimo wszystko.
Bardzo dziekuje za zyczenia. Wzajemnie raz jeszcze bo juzx chyba 3 raz bede ci skladac te zyczenia czy cos.
Nie umiem zbytnio skomentowac tego rozdzialu, za duzy szok.
poprostu BYL FANTASTYCZNY. czekam na 19 !
odpisz na ten i poprzedni gdy bd miec czas
twoja kochana :
@LoveIrishNiallx
AAAaaaaa! Boski rozdział!!
OdpowiedzUsuńSydney + Harry ♥
Czekam na next! ;*
O kurde... to Harry go postrzelił? Nie wiem co o tym myśleć :o Rozdział rewelacyjny ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście Sydney i Harry :)
wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńtak w ogole to chyba my powinnyśmy dziękować tobie:)) za to że jesteś, nie zapoinasz o nas i piszesz te cudowne historie:))
Sydney + Casper oczywiście *__*
Wesołych :*
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału do był jak zwykle super, nie spodziewałam się czegoś takiego. Szkoda, że zakończyłaś w tak ciekawym momencie, no ale nic. Czekam :)
Sydney i Harry no błagam. Fajny rozdział. Zapraszam do mnie summerand1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńonedirection-and-cinderella.blogspot.com
Tobie tez życze wszystkiego co najlepsze :*
OdpowiedzUsuńzdecydowanie Sydney+Casper! (zdania widze że podzielne ;D) szkoda mi Harrego ale niestety jak narazie to mnie wkurza, zwłaszcza w 17 rozdziale ;) nie odbiera telefonu...i jeszcze to aresztowanie! ale wiem że wyjdzie z tego nasza główna bohaterka ;)
ucieszyłam sie widząc imie Liam :) idealnie tu pasuje! ciekawe czy będzie też Lou i Niall...? ale to zależy od Ciebie :)
ja też składam podziękowania, za to że jesteś i po prostu piszesz dla nas te wspaniałe,rewelacyjne opowiadanie. xxX
może w tym nie było romantyzmu, ale i tak był wspaniały jak każdy
czekam na następny xx
@KSzypaaa
Jestem wstrząśnięta. Jak byłam zaspana, tak teraz siedzę i wpatruję się w ścianę i próbuję przywrócić się do poprzedniego porządku. Do oczu napłynęły mi łzy, w sumie to się trzęsę... Już sama nie wiem, komu kibicuję... Brak mi słów na to wszystko...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze zanim mi się pomiesza - przeczytałam Twojego bloga more than this dzisiaj, teraz, jednym haustem.! Po prostu niesamowite. Przy epilogu to się zaczęłam śmiać, jak głupek. Ty to jesteś genialna, wielka miłość Zayn i Daphne, a tu Louis! Osobiście cieszę się z tego wyboru, gdyż wolę Lou :) tamten blog był również niesamowity i zupełnie inny, niż ten. Nie ma co nawet porównywać. Nie potrafię określić, który lepszy. Oba genialne, eh :) co do tego, to tak... rany... czyżby to Harry wkopał ją w coś takiego? Czyżby to Harry zrobił? Myślę, że piszesz niezłe dramaty xd I chyba sobie Sydney uświadomiła co nie co... dzięki tej dziewczynie. Kolejne pytanie, czy i tym razem zaskoczysz nas z epilogiem. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Adine.
Mogłabyś podać adres bloga TIABM ? Bo nie mogę ogarnąć, a chciałabym przeczytać jeszcze ten ;)
OdpowiedzUsuńAdine again. Wesołych Świąt!
masz wielki wielki talent. to opowiadanie jest takie wciagajace i inne niz wszystke, pełne zagadek, zwrotow akcji. Kocham to opowiadanie i nie mg sie doczekac kolejnego <3 Syd i Casper <3
OdpowiedzUsuńOstatnio rzucił mnie chłopak... Byłam załamana, znalazłam pocieszenie z Twoim opowiadaniu! Jest wspaniałe. Zakochałam się we wszystkich bohaterach <3 Z Sydney mam podobne zdanie na różne tematy. Casper i Harry też są wspaniali! Mam nadzieję, że Sydney kiedyś będzie z Casprem, bo może nie jest dobrym chłopakiem, ale pasuje do niej bardziej niż Harry. Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam czekam na nastepne prosze dodaj jak najszybciej ja osobiscie jestem za Sydney + Harry i mam nadzieje ze tak tez sie skonczy. Kocham cie przeczytalam nie tylko to opowiadanie ale takze More than this. Jestem zachwycona i tez mieszkam w Gdansku:-):-):-):-):-)<3
OdpowiedzUsuńCzekaaam :D Kibicuj Casperowi i Syd <3 On ma w sobie to COŚ ! xD
OdpowiedzUsuńGubię się już, naprawdę. Nie wiem, czy Harry jest tym dobrym, czy tym złym. Wyrzuciła swoją matkę, to w sumie godne podziwu, jednak po tym liście ja kazałabym mojej mamie jak najszybciej wracać. Ta dziewczynka w szpitalu była przeurocza, a Sydney według mnie powinna być z Casprem. On jest według mnie dla niej lepszy od Harry'ego, bo wydaję mi się, choć może jestem w błędzie, że to Harry ją w to wszystko wrobił. No nic, pozostaje mi czekać jak to się wszystko skończy.
OdpowiedzUsuń+zapraszam cię serdecznie na mojego bloga, nie jest jeszcze idealny i tak dobry jak twój, ale staram się :) itallmakesense.blogspot.com
+jako że wesołych świąt już życzyć nie wypada to życzę ci wspaniałego sylwestra w gronie ludzi, których kochasz, ale również tych, których nie znasz, bo na każdym sylwestrze przyda się jakiś misterious man, który zawróci naszym światem chociaż na jeden wieczór! Szczęśliwego Nowego Roku! <3
Sydney wzruszył list od matki, jednak dziewczyna zbyt wiele przeszła, żeby pozwalać znowu namieszać w swoim życiu. Kolejnego rozczarowania mogłaby już nie unieść, na i tak bardzo silnych barkach. Harry robi wszystko, żeby mieć dziewczynę tylko dla siebie niekoniecznie zważając na to, co dla niej dobre. Uważa, że tylko on może zapewnić jej bezpieczeństwo, przez co popełnia różne głupoty.
UsuńW gruncie rzeczy, jest dobrym chłopakiem ;)
Więcej nie napiszę i zachęcam do dalszego czytania.
Pozdrawiam serdecznie, Amelia :*
Syd + Harry *-* Nwm . czemu ale jakoś nei lubię Caspra . ;)
OdpowiedzUsuńSydney z Harrym bo nie dodalam w moim ostatnim komentarzu... czekam nn.
OdpowiedzUsuń~Haroldowa;*
nie wiem nawet co napisać... o lol. czemu ona jest podejrzana? gdzie Harry? mam tyle pytań... ale wiem, że w kolejnych rozdziałach dowiem się więcej :D kocham, kocham, kocham :D a no i jestem za Sydney i Harrym :)
OdpowiedzUsuńA xx